Byłe kraje Europy Wschodniej, w tym Polska od 30 lat działają w ramach gospodarki wolnorynkowej, a od ponad 20 lat są członkami Unii Europejskiej.
Jeśli porównamy przyrost bogactwa na obywatela za ostatnie 12 lat w Europie, to w krajach biedniejszych średnio to 3 674 Euro na obywatela, natomiast w krajach najbogatszych jest to 11 819 Euro na obywatela (porównując w obu grupach po 100 milionów obywateli). Jak widzimy kraje najbogatsze bogacą się co około 3 razy szybciej niż kraje biedne. Statystyki pokazują, że dysproporcje w zamożności obywateli w Unii zamiast maleć rosną.
Dlaczego się tak dzieje?
Stworzone reguły konkurowania w Unii Europejskiej są takie, że wygrywają te Państwa, które mają więcej swoich firm globalnych, co obrazuje poniższy wykres:
Wykres 1 Liczba firm globalnych w przeliczeniu na 5 mln mieszkańców i PKB per capita
Jak widać z wykresu, kraje biedniejsze własnych firm globalnych nie mają, a więc są wyłącznie eksploatowane przez kraje bogate, co można nazwać globalkolonializmem[1].
Aby w krajach biedniejszych mogły powstawać rodzime firmy globalne, które na zasadach wzajemności mogłyby ściągać kapitał (wartość dodaną, lenno) z bogatych krajów do siebie jest potrzeba spełnienia wielu warunków, których obecnie w tych krajach nie ma: brak kapitału, korzyści skali, kapitału społecznego oraz brak odpowiedniej infrastruktury prawnej. Fundamentalnym warunkiem jest brak odpowiedniego systemu ochrony konkurencji, takiego, jaki funkcjonuje w zamożnych krajach Europy Zachodniej np. w Austrii.
Globalne firmy z bogatych krajów nie chcą dopuścić do europejskiego i globalnego rynku swoich małych konkurentów z nowych krajów Unii. Są w tym wspierane przez rządy swoich bogatych krajów oraz Komisję Europejską.
Przykładem może być sytuacja polskich firm transportowych. W chwili, kiedy polscy przewoźnicy zaczęli zarabiać na rynkach Europy Zachodniej i ściągać kapitał z tych rynków do Polski, bogate kraje wprowadziły ograniczenia utrudniające im tę działalność. A przecież w Unii miał być swobodny przepływ usług.
Do 2004 roku Komisja Europejska ds. Konkurencji rozpatrywała wszystkie sprawy związane
z nadużywaniem pozycji dominującej przez duże firmy.
Po 2004 roku, czyli po rozszerzeniu Unii, Komisja Europejska ogłosiła, że będzie sobie wybierać sprawy do rozpatrywania i będzie prowadziła tylko takie sprawy, które są według jej uznania są ważne ze względu na interes Unii Europejskiej. W praktyce okazało się, że skargi, które zgłaszają polskie firmy na łamanie prawa konkurencji przez zachodnie koncerny Komisja odrzuca, gdyż nie widzi w nich interesu Unii Europejskiej.
Praktyka dowodzi, że pomimo że w Unii Europejskiej istnieje dobre prawo ochrony konkurencji, to jest duży problem z jego wyegzekwowaniem. Nieuczciwe działania dużych rynkowych graczy, które przed 2004 rokiem były przez Komisję Europejską potępiane i suwowo karane, dziś mogą być bezkarnie praktykowane.
Konkretnym przykładem takich działań może być skarga złożona przez polską firmę FAKRO przeciwko duńskiemu koncernowi Velux, w której Komisja Europejska najpierw przez 10 lat „analizowała materiał dowodowy”, aż w kocu nie podjęła się rozstrzygnięcia z powodu braku interesu Unii Europejskiej. Europejski Trybunał Sprawiedliwości podtrzymał tę decyzję. W ten sposób FAKRO zostało pozbawione prawa do osądu i sprawiedliwości na terenie Unii Europejskiej.
Skutki nieosądzenia i ukarania za nadużywanie pozycji dominującej są takie, że Polska co roku traci przynajmniej miliard złotych wartości dodanej, głównie na rzecz Danii. Ten przykład dobitnie tłumaczy, dlaczego biedne kraje rozwijają się dużo wolniej, a bogate dużo szybciej.
[1] Patrz artykuł pt. „Dlaczego w Europie jedne kraje są biedne a inne bogate”, www.pomysloprzyszlosci.org